Rozdział 1
Liv
Biegłam
przed siebie, już od dłuższego czasu. Uciekałam przed kimś. Za sobą ciągle
słyszałam odgłos stóp uderzających o ziemie. Przyspieszyłam. Dotarłam do
urwiska. Dźwięk butów moich prześladowców wciąż wzrastał. Chciałam krzyknąć „ratunku”,
ale żaden odgłos nie wydobył się z moich ust. Zamarłam nie wiedziałam, co
zrobić i wtedy ktoś mnie popchnął. Spadłam z urwiska. Leciałam, leciałam i
usłyszałam jakiś dziwny, denerwujący dźwięk. Co to było?
Obudziłam
się zalana potem i cała się trzęsłam. W myślach powtarzałam jak magiczne zaklęcie
słowa to tylko sen. W końcu
przestałam dygotać. Spojrzała na zegarek piętnaście po siódmej. Trzeba się zbierać do szkoły pomyślałam i powolnym, jeszcze sennym krokiem ruszyłam do
łazienki. Umyłam się, rozczesałam włosy i podeszłam do szafy wyciągnęłam rzeczy
i założyłam na siebie . Poszłam do kuchni, w której mama
piła kawę i rozmawiała przez telefon. Gdy mnie zobaczyła rozłączyła się było to
dziwne zachowanie nawet jak na nią, ale miałam swoje problemy wiec chwilowo się tym nie przejmowałam. Dzisiaj nadszedł mój pierwszy dzień w nowej szkole. Boję się, że spotkam starych znajomych, którym nic nie powiedziałam o moim wyjeździe.
A jak spotkam Lenę? Co ja jej powiem? Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy
- Co
będziesz jadła na śniadanie?
- Yyy nie
wiem, może płatki z mlekiem.
- Znowu?!
Ale jak chcesz to sobie zrób.
- Dobra
zrobię – odburknęłam.
Podeszłam do
szafki i wyciągnęłam miskę oraz płatki, a z lodówki mleko, połączyłam jedno z
drugim i zjadłam ze smakiem. Potem wzięłam torbę i ruszyłam na przystanek.
Filip
Obudziłem
się, jak zwykle o piątej, by móc jeszcze
rano pograć na gitarze. Wyciągnąłem ją i zacząłem grać. Uderzając w struny wylewałem z siebie
uczucia. Dzięki temu powstała dość smutna, aczkolwiek ciekawa piosenka. Grałem
coraz to nowe dźwięki, do momentu, kiedy moja mama weszła do pokoju:
- Filip czy
ty musisz od rana rzępolić na tym czymś- ruchem dłoni wskazała moja gitarę -
niektórzy chcą się wyspać się?! - krzyknęła i trzaskając drzwiami wyszła z pokoju.
Przewróciłem oczami i spojrzałem na zegarek. Była siódma, no cóż czas się zbierać do szkoły pomyślałem i
odłożyłem gitarę. Umyłem się, ubrałem w T-shirt z logo mojego ulubionego zespołu oraz dżinsy i zeszedłem na dół, do kuchni.
Przy stole siedziała już mama, która jak zwykle czytała jakieś swoje pisemko o
modzie, a tata podawał jej kawę.
- Chcesz
tosty na śniadanie? - zapytał.
- Mogą być.
Usiadłem
przy stole, a tata podał mi tosty zjadłem je i wróciłem do pokoju, by znów
pograć. Zagrałem parę moich ulubionych
utworów. Potem spakowałem, gitarę wziąłem plecak i ruszyłem do garażu, aby
wyciągnąć mój motocykl. Wyszedłem z
budynku i zobaczyłem Liv
- Hej mała!
Przewróciła
oczami i poszła dalej. Czy to możliwe,
że tak bardzo bolało ja to że na nią nakrzyczałem wczoraj? No nie wiem nie znam
się za bardzo na dziewczynach. Wsiadłem na motor i powoli pojechałem do niej.
- Mówiłem ci
hej - powiedziałem zagradzając jej drogę.
- Owszem,
ale potem dodałeś „mała” i stwierdziłam,
że to nie do mnie - odparła i z ironicznym uśmiechem wyminęła mnie. Ruszyłem,
nieprzerwanie jechałem kolo niej
- Ok., czyli
nie mogę mówić do ciebie „mała”?
Przytaknęła
skinieniem głowy.
- No, to „hej
Liv”, pasuje? - zapytałem dodając uśmiech.
- No może
być.
- Podwieźć
cię?
- Nie sądzę,
aby to było dobre, po tym co się wczoraj stało - powiedziała i przyspieszając
kroku doszła do przystanku.
Chwilę nie wiedziałem, co zrobić, ale ruszyłem do przodu obrzucając ją jedynie przelotnym uśmiechem. Czyli jednak boli ją to co wczoraj zrobiłem. Musze ją przeprosić.
Chwilę nie wiedziałem, co zrobić, ale ruszyłem do przodu obrzucając ją jedynie przelotnym uśmiechem. Czyli jednak boli ją to co wczoraj zrobiłem. Musze ją przeprosić.
Liv
Wsiadłam do
autobusu. Skasowałam bilet i usiadłam. Nagle podszedł do mnie, jakiś przystojniak. Wysoki, brunet i jakie miał
oczy, normalnie nogi mi zmiękły.
- Mogę się koło ciebie usiąść? - zapytał pan pięknooki
- Yyy..
jasne…
- Tak w
ogóle jestem Tomek.
- A ja
Olivia, ale mów mi Liv.
- Olivia mi
się bardziej podoba.
W sumie tylko
jedna osoba tak mi powiedziała. Wszyscy, co mnie znali wiedzieli, że nie lubię
mojego imienia, tylko Tomek, mój stary przyjaciel, stwierdził ze tak jest
lepiej i mówił mi Olivia. Czy to możliwe żeby to był on? Zostawiłam go tu z
całą resztą mojego życia wyjeżdżając do Londynu. Byłam pełna nadziei. Stwierdziłam,
że zapytam, co mi szkoda. Najwyżej się trochę wygłupię.
- Czekaj ty
jesteś Tomek? Tomek Szpak?
- Tak, a co
moja sława mnie wyprzedziła?- obrzucił mnie cudownym uśmiechem.
Teraz już
byłam pewna. Nigdy nie zapomniałam jego ślicznego uśmiechu.
- Nie głupku
to ja Olivia Starska.
- Serio to
ty? Tyle cie nie widziałem. Czemu tak uciekłaś?
- Tak to ja.
Musiałam wyjechać z mamą do Londynu po jej rozwodzie z ojcem ,nie umiała tu
mieszkać. Wyjechałam nic nie mówiąc, bo nie potrafiłam się z wami pożegnać. Tak
strasznie tęskniłam, ale nie umiałam odebrać telefonu i w końcu zmieniłam numer,
by oderwać się całkowicie od was. Chociaż to nic nie dało. Miałam wspomnienia i przez to tęskniłam. A
ty? Co u ciebie?
- Też
strasznie tęskniłem, a gdy wyjechałaś wszystko zaczęło się psuć. Lena była strasznie przybita. Nie chciała z
nikim rozmawiać, nawet ze mną, zamknęła się przede mną i znalazła nowych przyjaciół, ale za to jej brat dalej jest moim najlepszym
kumplem.
- Mhmm.. a
podasz mi swój numer, to kiedyś się spotkamy?
- Jasne daj
telefon to ci wpisze.
Wymieniliśmy
sie numerami
- To może
dzisiaj? – zapytał.
- W sumie
nie wiem. Pierwszy dzień w szkole i w ogóle.
Autobus
zatrzymał się na moim przystanku. Jak się ucieszyłam, gdy okazało się, że Tomek
wysiada razem ze mną. Czyli chodzimy do
jednej szkoły. Chociaż szkoda ze nie do jedynej klasy, jest przecież o rok
starszy, ale kto tam wie. Weszłam do szkoły i skierowałam się do sekretariatu.
Zapukałam do drzwi.
- Proszę -
odpowiedział mi głos zza drzwi.
Weszłam do
środka. Było to małe pomieszczenie. W
nim stało biurko, 2 krzesła i kilka szaf, na których piętrzyły się segregatory.
Przy biurku siedziała drobna, niesympatyczna kobieta.
- Dzień
dobry, jestem Olivia Starska.
- Witaj, ja
jestem pani Krawczuk. Siadaj - powiedziała i wskazała mi krzesło. Usiadłam.
- Tu masz
swój plan - podała mi kartkę - i
regulamin - wcisnęła mi drugą kartkę - idź już na lekcję - powiedziała tonem
nieznoszącym sprzeciwu i zajęła się swoimi sprawami. Chwilkę stałam i patrzyłam
na nią, jak otępiała, ale potem odwróciłam się i wyszłam. Spojrzałam na plan. Chodzę do 2d i moją pierwszą
lekcją jest historia w sali 14. Poszłam do klasy. Gdy weszłam nie wierzyłam
własnym oczom, zobaczyłam tam…
-------------------------------------------------
W końcu napisałam pierwszy rozdział i jestem w sumie z niego dumna.
Piszcie komentarze ;)
Następny rozdział pokaże się za 3-4 dni :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz