Filip
Na naszą
ulicę wprowadzili się nowi sąsiedzi, mieszkają naprzeciwko nas. Mama uparła się
żeby ich odwiedzić, ale boże drogi jak mi się nie chce. Kolejny raz będziemy
musieli udawać, że nasza rodzinka jest idealna, no, ale cóż tak bywa.
- Filip
chodź już, zaraz wychodzimy – krzyknęła z dołu mama.
- No już
momencik zaraz schodzę – powiedziałem i szybkim krokiem ruszyłem schodami na
dół.
Mama zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała:
Mama zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała:
- Filip coś
ty włożył!?
-Yyy…
Ubranie?
- Boże
drogi, czy ty zawsze musisz się tak zachowywać?! Idź załóż garnitur, a nie
wyskakujesz w jakieś koszulce i zwykłych dresach.
Widziałem,
że dzisiaj z mamą nie wygram, więc powoli ruszyłem na górę. Nie ubrałem
garnituru. Zdecydowałem się na jeansy i koszule, potem zeszyłem na dół.
- No,
chociaż teraz wyglądasz trochę jak człowiek – prychnęła mama.
Wyszliśmy z
domu: ja, mama i tata, który nigdy się nie odzywał, bo bał się reakcji mamy.
Pantoflarz. Mama zadzwoniła do drzwi. Otworzyła je „urocza pani Ewa”,
ogłuszając mnie swoim pełnym zadowolenia piskiem. Wymieniły z mamą całusy w
powietrzu. W końcu weszliśmy do domu. Usiedliśmy przy stole.
Olivia
Stałam w
pokoju przeglądając się w lustrze. Dzisiaj przyszli do nas nowi sąsiedzi. Jak
ja nienawidzę takich spotkań no, ale cóż z jak mus to mus. Nagle mama otworzyła
drzwi do mojego pokoju i powiedziała:
- Olivko
chodź już, goście przyszli.
-Okey już
idę.
Wyszłam z
pokoju i skierowałam się za mamą do salonu.
- Oto i moja
córka Olivia.
Ugh dzięki
mamo pomyślałam, cóż za cudowne przywitanie. Ogarnęłam wzrokiem naszych gości.
Cóż.. Byli to zwykli ludzie, hmm.. poza tym olśniewającym chłopakiem. Taki
przystojnak ze no ja nie mogę. Zatopoiny był w swoim telefonie, ale jego
koścista mamusia „dyskretnie” wbiła mu łokieć w brzuch. Podniósł na mnie wzrok.
Boże, jakie on miał śliczne oczy. Usiadłam koło mamy przy stole. Ona zajęła się
rodzicami „pana Przystojniaczka”.
- Yhm..-
odchrząknął – Jestem Filip.
- Cześć,
Olivia, ale mów mi Liv.
Zaczęliśmy
rozmowe, w sumie bardzo dobrze się z nim gadało. Zaprosiłam go na taras, żeby
nie musieć słuchać ciągłego ględzenia rodziców. On wziął swoją cole, więc
zdecydowałam, że ja też zabiorę swój napój. Usiedliśmy na ławce i dalej
rozmawialiśmy.
- Co lubisz
robić? – zapytał
- Uwielbiam
rysować i tańczyć.
- To może
zatańczysz coś dla mnie?
- Tu? Teraz?
- No czemu
nie?
- No dobra,
zatańczę, ale nikomu o tym nie mów i proszę nie śmiej się, ok?
Chłopak
potrząsnął głową na znak zgody, więc wstałam i zaczęłam tańczyć. Przyglądał mi
się w skupieniu. Coraz bardziej zatracałam się w swoich ruchach… I przez
przypadek wylałam na niego cole. Był dosłownie cały mokry. Patrzył na mnie, a
gdyby jego wzrok mógł zabijać byłabym już martwa.
- Idiotko!
Co ty zrobiłaś?! To moje ulubione spodnie.
- Ja..ja –
jąkałam się, nie zdążyłam dokończyć, wyszedł zostawiając mnie samą. Potem usłyszałam
tylko odgłos trzaskania drzwiami i ożywione głosy jego rodziców, którzy tez po
chwili wyszli. Pobiegłam do pokoju…
--------------------------------------------------------------------
Prolog... Strasznie krótki, ale jest.
Zostawiajcie komentarze :>
Krótki, ale nie aż tak bardzo. Za to bardzo wciągający, przeczytałam bardzo szybko.
OdpowiedzUsuńCzekam na następnego posta.
Zapraszam też do mnie:
http://elizatakesphotoss.blogspot.com/