sobota, 12 lipca 2014

Prolog

Filip
Na naszą ulicę wprowadzili się nowi sąsiedzi, mieszkają naprzeciwko nas. Mama uparła się żeby ich odwiedzić, ale boże drogi jak mi się nie chce. Kolejny raz będziemy musieli udawać, że nasza rodzinka jest idealna, no, ale cóż tak bywa.
- Filip chodź już, zaraz wychodzimy – krzyknęła z dołu mama.
- No już momencik zaraz schodzę – powiedziałem i szybkim krokiem ruszyłem schodami na dół.
Mama zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała:
- Filip coś ty włożył!?
-Yyy… Ubranie?
- Boże drogi, czy ty zawsze musisz się tak zachowywać?! Idź załóż garnitur, a nie wyskakujesz w jakieś koszulce i zwykłych dresach.
Widziałem, że dzisiaj z mamą nie wygram, więc powoli ruszyłem na górę. Nie ubrałem garnituru. Zdecydowałem się na jeansy i koszule, potem zeszyłem na dół.
- No, chociaż teraz wyglądasz trochę jak człowiek – prychnęła mama.
Wyszliśmy z domu: ja, mama i tata, który nigdy się nie odzywał, bo bał się reakcji mamy. Pantoflarz. Mama zadzwoniła do drzwi. Otworzyła je „urocza pani Ewa”, ogłuszając mnie swoim pełnym zadowolenia piskiem. Wymieniły z mamą całusy w powietrzu. W końcu weszliśmy do domu. Usiedliśmy przy stole.

Olivia
Stałam w pokoju przeglądając się w lustrze. Dzisiaj przyszli do nas nowi sąsiedzi. Jak ja nienawidzę takich spotkań no, ale cóż z jak mus to mus. Nagle mama otworzyła drzwi do mojego pokoju i powiedziała:
- Olivko chodź już, goście przyszli.
-Okey już idę.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się za mamą do salonu.
- Oto i moja córka Olivia.
Ugh dzięki mamo pomyślałam, cóż za cudowne przywitanie. Ogarnęłam wzrokiem naszych gości. Cóż.. Byli to zwykli ludzie, hmm.. poza tym olśniewającym chłopakiem. Taki przystojnak ze no ja nie mogę. Zatopoiny był w swoim telefonie, ale jego koścista mamusia „dyskretnie” wbiła mu łokieć w brzuch. Podniósł na mnie wzrok. Boże, jakie on miał śliczne oczy. Usiadłam koło mamy przy stole. Ona zajęła się rodzicami „pana Przystojniaczka”.
- Yhm..- odchrząknął – Jestem Filip.
- Cześć, Olivia, ale mów mi Liv.
Zaczęliśmy rozmowe, w sumie bardzo dobrze się z nim gadało. Zaprosiłam go na taras, żeby nie musieć słuchać ciągłego ględzenia rodziców. On wziął swoją cole, więc zdecydowałam, że ja też zabiorę swój napój. Usiedliśmy na ławce i dalej rozmawialiśmy.
- Co lubisz robić? – zapytał
- Uwielbiam rysować i tańczyć.
- To może zatańczysz coś dla mnie?
- Tu? Teraz?
- No czemu nie?
- No dobra, zatańczę, ale nikomu o tym nie mów i proszę nie śmiej się, ok?
Chłopak potrząsnął głową na znak zgody, więc wstałam i zaczęłam tańczyć. Przyglądał mi się w skupieniu. Coraz bardziej zatracałam się w swoich ruchach… I przez przypadek wylałam na niego cole. Był dosłownie cały mokry. Patrzył na mnie, a gdyby jego wzrok mógł zabijać byłabym już martwa.
- Idiotko! Co ty zrobiłaś?! To moje ulubione spodnie.

- Ja..ja – jąkałam się, nie zdążyłam dokończyć, wyszedł zostawiając mnie samą. Potem usłyszałam tylko odgłos trzaskania drzwiami i ożywione głosy jego rodziców, którzy tez po chwili wyszli. Pobiegłam do pokoju… 


--------------------------------------------------------------------
Prolog... Strasznie krótki, ale jest.
Zostawiajcie komentarze :>

1 komentarz:

  1. Krótki, ale nie aż tak bardzo. Za to bardzo wciągający, przeczytałam bardzo szybko.
    Czekam na następnego posta.

    Zapraszam też do mnie:
    http://elizatakesphotoss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń