Tomek
Poszedłem się wykąpać. Potem rzuciłem się na łóżko koło niej i pocałowałem ją lekko w czoło. Uśmiechnęła się przez sen. Punkt dla mnie. Wiem, że dziewczyny lubią takie drobne gesty, a ja zrobię wszystko, aby z nią chodzić.
Poszedłem się wykąpać. Potem rzuciłem się na łóżko koło niej i pocałowałem ją lekko w czoło. Uśmiechnęła się przez sen. Punkt dla mnie. Wiem, że dziewczyny lubią takie drobne gesty, a ja zrobię wszystko, aby z nią chodzić.
Liv
Obudziłam
się niezwykle wyspana. Przeciągnęłam się i... Boże, co ja tu robię?! To nie
jest mój pokój. Gdzie ja jestem?! Obejrzałam to miejsce. No tak, to pokój
Tomka. Spałam u niego, teraz sobie przypominam. On obiecał, że będzie spał na
kanapie, więc czemu leży w tym samym łóżku?! Oj nie ładnie pomyślałam i
zrzuciłam go z łóżka. Zaczęłam się śmiać.
- Co jest?
Co się dzieje? - wymamrotał bardzo sennym głosem.
- Nie
ładnie tak kłamać! Wiesz co się dzieje z kłamcami? - mówiąc to, wskoczyłam na
niego i zaczęłam go łaskotać. Najpierw nie ogarniał, co się dzieje, bo był po
pierwsze nie wyspany, a na dodatek cały czas się śmiał. Potem był już
przytomny, a ja wylądowałam pod nim. Teraz to on był górą i to on zaczął mnie gilgotać.
- Przeproś
- powiedział nie przerywając czynności.
- Dobra
tylko przestań - wydusiłam pomiędzy atakami śmiechu.
- Najpierw
przeproś.
- Okey,
okey. Sorry.
- Masz
ładnie przeprosić. Sorry za tę pobudkę nie wystarczy, skarbie - rozkazał nie
przestając łaskotać.
- No juz
dobrze. Bardzo ładnie cię przepraszam. Wybaczysz mi? - zapytałam z mina zbitego
pieska.
On nachylił
się nade mną i szepnął mi do ucha:
-
Oczywiście.
Strasznie
się cieszę, że miedzy nami jest, jak dawniej. Znowu jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi. I chyba on jako jedyny nie ma mi za złe mojego wyjazdu.
- Możesz,
już ze mnie zejść? - zapytałam w końcu.
- Nie.
- Złaź -
rozkazałam i próbowałam go zrzucić z siebie, ale on znowu pochylił sie nade
mną. - To nie jest śmieszne złaź ze mnie!
Tomek się
tylko uśmiechnął i... Pocałował mnie, nie zdążyłam zaprotestować, kiedy jego
usta zbliżały się do moich, a w trakcie pocałunku byłam jak nie przytomna. Nie
potrafiłam go od siebie odepchnąć. Całus był bardzo długi i słodki. Byłam, jak
w transie dopóki on nie odczepił się od moich ust. Wtedy dopiero wróciła mi
jasność umysłu. Spoliczkowałam go i korzystając z chwili jego zdezorientowania,
uciekłam. Po prostu wybiegłam z jego pokoju następnie z domu, nawet nie
zwracając uwagi na to, że jestem ubrana tylko w jego koszulkę i moją wczorajszą
bieliznę. Biegłam przed siebie, w sumie nawet nie wiem gdzie. Nogi mnie same
niosły. Dotarłam do centrum kultury. Wzięłam kluczę do jednej z sal, a kobieta,
która mi je podawała zmierzyła mnie wzrokiem i pokręciła głową. Miałam ją wtedy
głęboko gdzieś. Weszłam do sali, stało tam radio, więc włączyłam je. Z
urządzenia popłynęła piosenka. Zaczęłam tańczyć. Zatracałam się w swoich
ruchach. Chciałam wylać na zewnątrz wszystkie moje uczucia, lęki. Piosenka się
zmieniła. A za nią leciała kolejna i kolejna. Muzyka oplatała mnie od zewnątrz,
a wewnątrz w jej rytm poruszały się moje smutki.
Olka
Zadzwonił
budzik. Jak zwykle już nie spałam. Poszłam się umyć, a następnie ubrałam się.
Zeszłam na dół, nikogo nie było w kuchni, zresztą jak zawsze. Mama nie pracuje
i śpi bardzo długo, a tata wstaje przed świtem i idzie do roboty. Zrobiłam
tosty na śniadanie. Potem sprzątnęłam kuchnię i wyszłam z domu. Dzisiaj miałam
na później do szkoły, więc jak zwykle takiego dnia chciałam się oddać mojej
największej pasji - tańcu. Poszłam do centrum kultury, bo tylko tam mogłam
spokojnie tańczyć. Chciałam iść do mojej sali, znaczy tej w której często
tańczę, ale kobieta z recepcji powiedziała, że jest zajęta, ale ja i tak
chciałam tam iść. Gdy doszłam do drzwi, usłyszałam muzykę. Najpierw
zastanawiałam się, czy wejść do środka, nie chciałam nikomu przeszkadzać, ale,
że z natury jestem ciekawska, więc zajrzałam do sali. Tańczyła w niej jakaś
blondynka w samej męskiej koszulce, ale nie to mnie zdziwiło gdy na nią
patrzyłam. Jej ruchy... były, nie wiem
jak je określić. Cudowne? Pełne gracji? Nie, nic takiego tu nie pasuje, byłam
po prostu pod wrażeniem tego, ze ktoś umie tak świetnie tańczyć. Stałam pewnie
z otwartą buzią i patrzyłam na nią. Czy ja ją skądś znam? A tak to ta dziewczyna, była
przyjaciółka Leny. Ma na imię Liv, chyba. Podeszłam do odtwarzacza, nawet mnie
nie zauważyła. Wyłączyłam muzykę. Dziewczyna stanęła i obróciła się w moją
stronę.
- Hej -
bąknęłam.
- Hej -
zmierzyła mnie wzrokiem - co ty tu robisz?
- Yyy.. ja
co parę dni przychodzę tu tańczyć.. i to jest moja sala
- A czy
gdzieś jest tu napisane, że twoja?
Zaprzeczyłam
ruchem głowy.
- No
właśnie, więc dzisiaj ja tu ćwiczę, spadaj.
- A yyy no
ten, mogłabym poćwiczyć z tobą?
- Nie wiem
nawet, jak się nazywasz?
- Nie
pamiętasz? Podeszłaś do naszego stolika, wczoraj w szkole.
- A no tak
ty jesteś Ola?
- Wolę
Olka, ale tak to ja.
- Mhmm, okey.
A tańczyć umiesz?
- No tak,
ale niestety nie tak dobrze jak ty...
- Przestań
ja wcale dobrze nie tańczę.
- Nie
wcale, a to co dzisiaj widziałam to co?
- No zwykły
taniec.
- Dobra,
dobra.
- Koniec
gadania, pokaż co potrafisz - Liv podeszła do radia i włączyła piosenkę.
Zaczęłam
tańczyć, stawiałam powoli i niepewnie każdy krok. Nagle odtwarzacz przestał grac.
Spojrzałam na niego, okazało się że to Liv.
- No co? -
zapytałam.
- To ma być
taniec?!
- No mówiłam
ci, że nie jestem aż tak dobra.
- Nie tu
nie chodzi o to. Bardzo dobrze tańczysz, twoje ruchy są idealne, no w sensie,
że są…yyy…książkowe, takie jakie powinny być.
- Oh, dzięki.
- To nie
był komplement, przez to że są takie są brzydkie nie ma w nich żadnych uczuć,
są zbyt idealne.
- Nie
rozumiem.
- Uczyłaś
się od kogoś tańczyć, czy jesteś samoukiem?
- No
chodziłam do szkoły tańca, w zasadzie nadal chodzę.
- No
widzisz, ja zaczynałam też w szkole tańca, ale z niej zrezygnowałam, bo tam nie
mogłam robić tego czego chciałam, nie mogłam wylewać swoich uczuć, więc
odeszłam i od tego czasu tańczę sama.
- Aha –
zmieszałam się, w ogóle o co jej chodzi, dziwna jakaś jest – to ja już pójdę.
- Nie ja
już idę - powiedziała Liv i poszła sobie. Zostałam sama, ale nie miałam ochoty
tańczyć, więc po jakimś czasie także poszłam do domu.
Liv
Teraz już
chciałam wrócić do domu. Doszłam do drzwi i chciałam wejść. Nacisnęłam klamkę, ale
drzwi były zamknięte. Gdzie ja mam klucze? Zostawiłam je u Tomka. Zapukałam do
domu, nikt nie otwierał, mama była w pracy. Usiadłam, więc na schodach i czekałam.
Długi dzień przede mną. Zasnęłam.
Filip
Dzisiaj
były strasznie nudne lekcje. W ogóle mam jakiś taki głupi humor, nie wiem co
sie ze mną dzieje. Cały czas myślę o Liv. Jak mam ją przeprosić? Przechodziłem
koło jej domu i spostrzegłem ją leżącą na schodach w samej męskiej koszulce. Podszedłem
do niej.
- Hej nic
ci nie jest?
- Yyy...
Co? Kim jesteś? - podniosła wzrok - A cześć. Co chcesz?
- Wiesz
wracałem ze szkoły, ty spałaś na schodach, jesteś ubrana tylko w czyjąś
koszulkę. no i w szkole cię nie było. To nie jest normalne, więc chcę wiedzieć.
Czy nic ci nie jest?
- Nic mi
nie jest. Narazie - powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.
- Ej!
- Co? Czego
jeszcze chcesz?
- Będziesz
tu długo jeszcze siedzieć?
- A co cię
to obchodzi?
- No nic,
po prostu chce wiedzieć.
- Nie
interesuj się. Spadaj już.
- Ale mam
jeszcze jedną sprawę.
- Mów tylko
szybko.
- No bo ja
chciałem...
- Mnie
zdenerwować? Udało ci się! - wstała, bo na podjazd właśnie przyjechał samochód
jej mamy - Żegnam - podeszła do mamy i wzięła od niej klucze. Otworzyła nimi
drzwi i weszła do środka, a ja stałem, jak głupek i nie widziałem co ze sobą
zrobić. Chciałem ją tylko przeprosić, a zepsułem to jeszcze bardziej. Poszedłem
do swojego domu, zamknąłem się w pokoju i grałem. To było dla mnie, jak lek na
wszelkie zło.
Liv
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz