poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 3

Tomek
Poszedłem się wykąpać. Potem rzuciłem się na łóżko koło niej i pocałowałem ją lekko w czoło. Uśmiechnęła się przez sen. Punkt dla mnie. Wiem, że dziewczyny lubią takie drobne gesty, a ja zrobię wszystko, aby z nią chodzić.

Liv
Obudziłam się niezwykle wyspana. Przeciągnęłam się i... Boże, co ja tu robię?! To nie jest mój pokój. Gdzie ja jestem?! Obejrzałam to miejsce. No tak, to pokój Tomka. Spałam u niego, teraz sobie przypominam. On obiecał, że będzie spał na kanapie, więc czemu leży w tym samym łóżku?! Oj nie ładnie pomyślałam i zrzuciłam go z łóżka. Zaczęłam się śmiać.
- Co jest? Co się dzieje? - wymamrotał bardzo sennym głosem.
- Nie ładnie tak kłamać! Wiesz co się dzieje z kłamcami? - mówiąc to, wskoczyłam na niego i zaczęłam go łaskotać. Najpierw nie ogarniał, co się dzieje, bo był po pierwsze nie wyspany, a na dodatek cały czas się śmiał. Potem był już przytomny, a ja wylądowałam pod nim. Teraz to on  był górą i to on zaczął mnie gilgotać.
- Przeproś - powiedział nie przerywając czynności.
- Dobra tylko przestań - wydusiłam pomiędzy atakami śmiechu.
- Najpierw przeproś.
- Okey, okey. Sorry.
- Masz ładnie przeprosić. Sorry za tę pobudkę nie wystarczy, skarbie - rozkazał nie przestając łaskotać.
- No juz dobrze. Bardzo ładnie cię przepraszam. Wybaczysz mi? - zapytałam z mina zbitego pieska.
On nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
- Oczywiście.
Strasznie się cieszę, że miedzy nami jest, jak dawniej. Znowu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. I chyba on jako jedyny nie ma mi za złe mojego wyjazdu.
- Możesz, już ze mnie zejść? - zapytałam w końcu.
- Nie.
- Złaź - rozkazałam i próbowałam go zrzucić z siebie, ale on znowu pochylił sie nade mną. - To nie jest śmieszne złaź ze mnie!
Tomek się tylko uśmiechnął i... Pocałował mnie, nie zdążyłam zaprotestować, kiedy jego usta zbliżały się do moich, a w trakcie pocałunku byłam jak nie przytomna. Nie potrafiłam go od siebie odepchnąć. Całus był bardzo długi i słodki. Byłam, jak w transie dopóki on nie odczepił się od moich ust. Wtedy dopiero wróciła mi jasność umysłu. Spoliczkowałam go i korzystając z chwili jego zdezorientowania, uciekłam. Po prostu wybiegłam z jego pokoju następnie z domu, nawet nie zwracając uwagi na to, że jestem ubrana tylko w jego koszulkę i moją wczorajszą bieliznę. Biegłam przed siebie, w sumie nawet nie wiem gdzie. Nogi mnie same niosły. Dotarłam do centrum kultury. Wzięłam kluczę do jednej z sal, a kobieta, która mi je podawała zmierzyła mnie wzrokiem i pokręciła głową. Miałam ją wtedy głęboko gdzieś. Weszłam do sali, stało tam radio, więc włączyłam je. Z urządzenia popłynęła piosenka. Zaczęłam tańczyć. Zatracałam się w swoich ruchach. Chciałam wylać na zewnątrz wszystkie moje uczucia, lęki. Piosenka się zmieniła. A za nią leciała kolejna i kolejna. Muzyka oplatała mnie od zewnątrz, a wewnątrz w jej rytm poruszały się moje smutki.

Olka
Zadzwonił budzik. Jak zwykle już nie spałam. Poszłam się umyć, a następnie ubrałam się. Zeszłam na dół, nikogo nie było w kuchni, zresztą jak zawsze. Mama nie pracuje i śpi bardzo długo, a tata wstaje przed świtem i idzie do roboty. Zrobiłam tosty na śniadanie. Potem sprzątnęłam kuchnię i wyszłam z domu. Dzisiaj miałam na później do szkoły, więc jak zwykle takiego dnia chciałam się oddać mojej największej pasji - tańcu. Poszłam do centrum kultury, bo tylko tam mogłam spokojnie tańczyć. Chciałam iść do mojej sali, znaczy tej w której często tańczę, ale kobieta z recepcji powiedziała, że jest zajęta, ale ja i tak chciałam tam iść. Gdy doszłam do drzwi, usłyszałam muzykę. Najpierw zastanawiałam się, czy wejść do środka, nie chciałam nikomu przeszkadzać, ale, że z natury jestem ciekawska, więc zajrzałam do sali. Tańczyła w niej jakaś blondynka w samej męskiej koszulce, ale nie to mnie zdziwiło gdy na nią patrzyłam.  Jej ruchy... były, nie wiem jak je określić. Cudowne? Pełne gracji? Nie, nic takiego tu nie pasuje, byłam po prostu pod wrażeniem tego, ze ktoś umie tak świetnie tańczyć. Stałam pewnie z otwartą buzią i patrzyłam na nią. Czy ja ją skądś  znam? A tak to ta dziewczyna, była przyjaciółka Leny. Ma na imię Liv, chyba. Podeszłam do odtwarzacza, nawet mnie nie zauważyła. Wyłączyłam muzykę. Dziewczyna stanęła i obróciła się w moją stronę.
- Hej - bąknęłam.
- Hej - zmierzyła mnie wzrokiem - co ty tu robisz?
- Yyy.. ja co parę dni przychodzę tu tańczyć.. i to jest moja sala
- A czy gdzieś jest tu napisane, że twoja?
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- No właśnie, więc dzisiaj ja tu ćwiczę, spadaj.
- A yyy no ten, mogłabym poćwiczyć z tobą?
- Nie wiem nawet, jak się nazywasz?
- Nie pamiętasz? Podeszłaś do naszego stolika, wczoraj w szkole.
- A no tak ty jesteś Ola?
- Wolę Olka, ale tak to ja.
- Mhmm, okey. A tańczyć umiesz?
- No tak, ale niestety nie tak dobrze jak ty...
- Przestań ja wcale dobrze nie tańczę.
- Nie wcale, a to co dzisiaj widziałam to co?
- No zwykły taniec.
- Dobra, dobra.
- Koniec gadania, pokaż co potrafisz - Liv podeszła do radia i włączyła piosenkę.
Zaczęłam tańczyć, stawiałam powoli i niepewnie każdy krok. Nagle odtwarzacz przestał grac. Spojrzałam na niego, okazało się że to Liv.
- No co? - zapytałam.
- To ma być taniec?!
- No mówiłam ci, że nie jestem aż tak dobra.
- Nie tu nie chodzi o to. Bardzo dobrze tańczysz, twoje ruchy są idealne, no w sensie, że są…yyy…książkowe, takie jakie powinny być.
- Oh, dzięki.
- To nie był komplement, przez to że są takie są brzydkie nie ma w nich żadnych uczuć, są zbyt idealne.
- Nie rozumiem.
- Uczyłaś się od kogoś tańczyć, czy jesteś samoukiem?
- No chodziłam do szkoły tańca, w zasadzie nadal chodzę.
- No widzisz, ja zaczynałam też w szkole tańca, ale z niej zrezygnowałam, bo tam nie mogłam robić tego czego chciałam, nie mogłam wylewać swoich uczuć, więc odeszłam i od tego czasu tańczę sama.
- Aha – zmieszałam się, w ogóle o co jej chodzi, dziwna jakaś jest – to ja już pójdę.
- Nie ja już idę - powiedziała Liv i poszła sobie. Zostałam sama, ale nie miałam ochoty tańczyć, więc po jakimś czasie także poszłam do domu.

Liv
Teraz już chciałam wrócić do domu. Doszłam do drzwi i chciałam wejść. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte. Gdzie ja mam klucze? Zostawiłam je u Tomka. Zapukałam do domu, nikt nie otwierał, mama była w pracy. Usiadłam, więc na schodach i czekałam. Długi dzień przede mną. Zasnęłam.
Filip
Dzisiaj były strasznie nudne lekcje. W ogóle mam jakiś taki głupi humor, nie wiem co sie ze mną dzieje. Cały czas myślę o Liv. Jak mam ją przeprosić? Przechodziłem koło jej domu i spostrzegłem ją leżącą na schodach w samej męskiej koszulce. Podszedłem do niej.
- Hej nic ci nie jest?
- Yyy... Co? Kim jesteś? - podniosła wzrok - A cześć. Co chcesz?
- Wiesz wracałem ze szkoły, ty spałaś na schodach, jesteś ubrana tylko w czyjąś koszulkę. no i w szkole cię nie było. To nie jest normalne, więc chcę wiedzieć. Czy nic ci nie jest?
- Nic mi nie jest. Narazie - powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.
- Ej!
- Co? Czego jeszcze chcesz?
- Będziesz tu długo jeszcze siedzieć?
- A co cię to obchodzi?
- No nic, po prostu chce wiedzieć.
- Nie interesuj się. Spadaj już.
- Ale mam jeszcze jedną sprawę.
- Mów tylko szybko.
- No bo ja chciałem...
- Mnie zdenerwować? Udało ci się! - wstała, bo na podjazd właśnie przyjechał samochód jej mamy - Żegnam - podeszła do mamy i wzięła od niej klucze. Otworzyła nimi drzwi i weszła do środka, a ja stałem, jak głupek i nie widziałem co ze sobą zrobić. Chciałem ją tylko przeprosić, a zepsułem to jeszcze bardziej. Poszedłem do swojego domu, zamknąłem się w pokoju i grałem. To było dla mnie, jak lek na wszelkie zło.

Liv
Nienawidzę mojego życia. Ono jest głupie. Nie mam tu nikogo bliskiego. Tomek okazał się fałszywym dupkiem. A Filip! No właśnie, co Filip? Co on ode mnie ciągle chce? Lena mnie nienawidzi, bo wchodzę z butami w jej życie. Utrudniam tylko wszystko. Jakby mnie nie było, było by dla wszystkich lepiej.... Czuję się taka samotna, nie mam nawet z n kim pogadać…