niedziela, 5 października 2014

Rozdział 4

Lena

Obudził mnie sms: "Śpisz jeszcze, kotku?". To najgłupszy tekst, jaki można napisać do kogos o 5:30 rano, pomyślałam i to też napisalam w odpowiedzi.

"Wiem księzniczko, ale muszę się z Tobą spotkać..." - napisał Mateusz kolejnego sms.

" Tak wcześnie? Co się stało?"

" To bardzo ważne, no proszę..."

" Oki, ale daj mi trochę czasu, ok?"

" Za 15 minut będę pod twoim domem."

" Czyli, że mam tylko 15 minut. Nie dam rady tak szybko, bądz o 6 oki?"

" Musisz to jest naprawdę mega ważne."

" Oesu, dobrze to bądź chociaż za 10,oki?"

" No dobra kocie <3"

Wyszłam z łóżka, jak poparzona. Umyłam się w rekordowym tępie, ubrałam się w coś, co leżało na wierzchu, nawet nie prostowałam włosów. Usłyszałam dzwięk sms: "Jestem pod domem". Wzięłam kurtkę i wybiegłam z domu.

- Cześć - powiedział.

- Co było tak ważne, że musiałęś mnie obudzić o 5 rano?!

- To dla ciebie, kochanie - wyjął zza pleców mały bukiecik róż - Dzisiaj jest nasza rocznica, wszytskiego najlepszego. A zresztą nie o 5 tylko o 5:30.

Zabrakło mi słów, łzy popłyneły mi po policzkach. Wzięłam kwiaty i rzuciłam mu się na szyję. Zaczęliśmy się całować. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, powiedziałam:

- Kocham Cię najmocniej na świecie.

- Ja ciebie też, skarbie. To nie koniec mojej niespodzianki, wsiadaj.

Usiadłam na motorze, przytuliłam się do niego i pojechalismy. Wyjechaliśmy z miasta. Mateusz w końcu się zatrzymał. Pomógł mi zejść z motoru, wziął koszyk, którego wcześniej nie zauważyłam.

- Chodż, idzemy.

Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy leśną dróżką. Doszliśmy do naszego drzewa na nim były wyryte nasze inicjały w serduszku, wiem, że to dziecinne, ale ja to właśnie kocham. Tam byliśmy na pierwszej randce. Doszlismy do skarpy z której było widać całą panoramę naszego miasta. Napawałam się tym widokiem, a Mateusz rozłożył koc i wyjął jedzenie. Na kocyku leżały małe kanapeczki, truskawki w czekoladzie, ciastka, cola, jakieś jeszcze owoce. 

- Lena

- Mhmm... tak?

- Chodź tu do mnie - poklepał miejsce koło siebie.

Usiadłam koło niego - Kiedy ty to wszytsko zaplanowaleś?

- Wczoraj.

- Jesteś taki uroczy.

- Wiem.

- I taki skromny.

- To tez wiem, ale nie mówmy o mnie. Ostatnio jestes strasznie spęta, o co choddzi?

- Nie o co tylko o kogo. O Liv.

- No właśnie coś ostatnio wspomniałaś, opowiedz mi o tym.

- Może lepiej nie.

- Będzie Ci łatwiej, uwierz.

- No dobra. Więc tak znałyśmy się od urodzenia, ja i ona, najlepsze przyjaciółki, wszytko robiłyśmy razem. Każdy przypał, każdy smutek, wszytko. Miałyśmy wspólnych wrogów i znajomych. Na wakacje zazwyczaj nigdzie nie wyjeżdżałyśmy chyba, że razem. W jedne z wakacji, ona wyjechała z rodzicami. Nic mi nie mówiąc. Po prostu zniknęła. Przed jej wyjazdem była u mnie na noc, potem cały dzień spędziłyśmy razem, teraz myślę, że to miało byc porzegnanie. Następnego dnia poszłam do niej, ale nikogo nie było w domu, dzwoniłam, pisałam... Ona nic, tak jakby nigdy nie istniała. Przez pare miesięcy nie wychodziłam z domu. Potem poznałam Olkę i wszytsko się zminiło. Znowu miałam przyjaciółkę i wszytsko było cudownie. A teraz ona wrociła i wpieprza się w moje życie. Nienawidzę jej.

- No to nieźle sobie nagrabiła dziewczyna - powiedział z nutą ironizmu w głosie.

- To nie jest zabawne

- Wiesz, co w sumie troszkę jest. Bo złościsz się na nią tu teraz zamiast spokojnie spędzić ten dzień ze mną. To w końcu nasza rocznica.

- Oesu, czy ty zawsze musisz mieć racje.

- Niestety, takie zycie.

- Ale mnie pocieszyłeś

- Ale już się uśmiechasz.

- Dobra wygrałeś

- A nogrodę sam sobie wezmę - powiedział i mnie przytulił, potem pocałował, a nastepnie leżelismy przytuleni do siebie.


Liv

Obudziałam się kompletnie nie wyspana. Wstała i powoli powlokłam się do łazienki, gdy spojrzałam na swoje odbicie w lustrez przeraziłam się. Miałam podkrążone, czerwone oczy, na policzkach miałam strugi tuszu, a moje włosy były tak potargane, że nie umiałam ich rozczesać. Weszłam pod prysznic i umyłam się. Po pół godzinie sliłownia się, doprowadziłam moje włosy do wyglądu, jaki mogłam zaakceptować. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Wyjęłam ubrania z szafy i ubrałam je. Następnie po przyklejeniu sztucznego uśmiechu poszłam do kuchni. Przy stole siedziała mama.

- Hej, kochanie musimy pogadać.

- Nie mamy o czym - warknęłam, wzięłam drożdżówkę, założyłam kurtke oraz przewiesiłam torbę przez ramię i wyszłam z domu, nie zwracając uwagi na to co mówi mama.

Poszłam na przystanek, był pusty. Mogłam swobodnie pomyśleć.

Ciekawe czy mama chciała mi dzisiaj wytłumaczyć, co zaszło wtedy między nią, a tym facetem. W sumie nawet nie chciałam wiedzieć. Bo po co? Jedyne czego bym się dowiedziała to to, że mama juz pozbierała po rozstaniu z ojcem i ma już w kieszeni jakiegoś nowego ojczulka dla mnie.

Przyjechał autobus, więc wsiadlam do niego i skasowalam bilet. Stanęłam przy oknie i obserwowałam mijane budynki.

- Na co tak patrzysz? - usłyszałam głos Tomka.

- Na wszystko poza tobą. Rzygać mi się chcę, jak cię widzę.

- Ej, młoda pohamuj troche język. Chciałem cię przeprosić, za to.

- Za co?

- Za no wiesz....

- Za zniszczenie naszej przyjaźni?

- Co, ale Olivia..

- Bo właśnie to zrobiłeś, całując mnie.

- Ale czemu tak uważasz?

- Bo to wszytsko przez ciebie. Gdybyś mnie nie calował, nic bym nie poczuła. Nasza przyjaźń nadal by trwała.

- Czekaj, poczułaś coś?

- Nie ważne - rzuciłam i wybiegłam z autobusu, bo właśnie zatrzymał się na przystanku koło szkoły.

- Olivia, zaczekaj! - słyszałam za sobą krzyki Tomka

Przyspieszyłam kroku, dając mu do zrozumienia, że nie chcę teraz z nim gadać. Wpadłam do szkoly niczym huragan i potrąciłam jakiegoś kolesia.

- Sorry - wymamrotałam i dopiero spostrzegłam, że to Filip.

- Nic się nie stało, idziesz ze mna na lekcję.

- Pójde sama, nie potrzebuje twojej pomocy.

- Nie oferuję ci pomocy, tylko odprowadzenie do sali i tak jesteś na mnie skazana, bo razem siedzimy, więc jak?

- Uh, no niech ci bedzie tylko mnie nie denerwuj.

- Postaram się

Poszliśmy razem do klasy, potem usiedlismy na swoich miejscach.

- Co się stało, że jestes taka zła? - zapytał

- Nie twoja sprawa - warknęłam.

- Okey nie wnikam - powiedział i rozłozył ręce w poddańczym geście

Do sali weszła pani od matmy i zaczęła pytać.

- Starska,do odpowiedzi!

Boże ja przecież nic nie umiem.

- Pomogę ci, idź - powiedział Filip, to miłe z jego strony.

Belferka napisała na tablicy, jakiś kosmiczny nie do rozwiazania przykład, chwilę stałam nie wiedziała co robić. Potem katem oka spojrzałam na Filipa. Odpowiedź do zadania miał napisaną na kartcę, którą podniósł do góry, abym mogła ją zobaczyć. Przepisałam rozwiązanie. Nauczycielka, aż otworzyła usta ze zdziwienia.

- Brawo Starska, piątka.

Poszłam do swojej ławki. Wiedziałam, że gdyby nie Filip dostałabym pałę. Wyjęłam kartkę z torbyi napisalam na niej: "Dziękuję, jesteś najlepszy" i podałam ja Filipowi. Odpisał.

" Wiem, dasz się dziś gdzieś wyciagnąć"

" Nie przeginaj"

" Ej no coś mi się należy za pomoc c`nie?"

" Oesu, no dobra"

" Spotkamy się o 17 koło twojego domu"

" A gdzie pójdziemy"

" Do mnie?"

" Może być"

Zadzwonił dzwonek. Wyszłam z klasy i poszłam do sali gimnastycznej, kolejna lekcją był w-f. Po drodze spotkałam Olkę.

- Hej - powidziałam

- O cześć Liv

-Ehm, widizałaś gdzieś dzisiaj Lenę.

- Pewnie jest gdzies z Mateuszem na randce, dzisiaj ich rocznica.

- Aha, no to fajnie

- A co?

- Chciałam ją przeprosić, jak zwykle.

- Poczekaj ja nad nią popracuję, żeby ci wybaczyła

- Dziękuje, jesteś najlepsza - powiedziałam i przytuliłam ją.

Wuef zleciał bardzo szybko. Potem była historia, chemia i fizyka. Wróciłam do domu i tylko cieszyłam się, że nie musiałam jechac autobusem z Tomkiem.



Filip

W końcu mi się udało z nią umówić. Boże, jak ja się cieszę. Dzisiejszy wieczór zaplanowałem w każdym calu. Będzie idealnie, będziemy razem. Przygotowywałem się na to spotkanie tyle czasu. Idę po nią...


-------------------------------------------
Tak, więc w końcu jest. Wiem, że bardzo króciutki, ale jest.
Z góry przepraszam za błędy.
Piszcie komentarze nie ważne, czy pozytywne czy negatywne.